autor: joannal » wtorek 22 sie 2017, 12:10
Witaj Aliza. W tej dołującej wiadomości, że jednak diagnoza potwierdza Twoje obawy jest jedna konkretna informacja, wróg został nazwany. Z mojego doświadczenia wynika, że jest to przełomowa informacja, która skłania do zmiany strategii.
Ukochana Mama, z którą się dzieją niezrozumiałe rzeczy, zostaje pacjentką. Nadal kochaną, ale pacjentką, przewlekle chorą, bez nadziei na poprawę stanu zdrowia.Koniec choroby jest nam znany, póki co medycznie jesteśmy bezsilni.
Zostaje nam tylko rozwiązywanie bieżących problemów. Etap walki o powrót do tego"żeby było, jak kiedyś"mamy za sobą, a na głowie niewyobrażalne obciążenie.
Obrałam taką metodę na ochronę swojej psychiki, że poznałam teoretycznie wszystkie etapy i związane z nimi komplikacje ( to forum, to kopalnia wiedzy).
Zajęłam się poszukiwaniem rozwiązań na każdy z nich.
Staram się być o krok "przed" i cieszę się z tego, że pogorszenia nie ma. Moi znajomi, których jeszcze problem nie dotyczy dziwili się, jak można czerpać "radość" z tego, że coś się jeszcze nie stało.
Pytałam wtedy co jest lepsze? Płakać z bezsilności, kiedy Mama sika na podłogę sama przerażona i zawstydzona, że nad tym nie panuje, czy zapakować ją od razu po pierwszym incydencie w chłonne majtki, które od kilku miesięcy czekały na tę chwilę i nie robić z tego zdarzenia rodzinnej histerii?
Lepiej profilaktycznie zasłać łóżko z nieprzemakalnym podkładem chroniącym materac, czy mieć dylemat, co zrobić z zasikanym materacem i nieuchronnym nieprzyjemnym zapachem?
Po pierwszym incydencie z rozbieraniem się ubierałam w kombinezoniki specjalistyczne, produkowane na taka właśnie okazję.
Teraz zamówiłam kombinezony do spania (długi rękaw i nogawki), spodziewając się "nocnych rozbieranek".
Obrałam metodę "być krok przed" i to u mnie działa.
Staraj się chronić przede wszystkim siebie, bo jak to mówię "nie będzie komu robić".
Trzymaj się, odzywaj, pisz o problemach. Jest nadzieja, że ktoś bardziej doświadczony podzieli się z nami jeszcze nie raz swoimi cennymi radami.