Demencja w wieku 64 lat? Biomentin chyba pomaga ale...

Tu dzielimy się naszymi historiami związanymi z chorobą Alzheimera lub innymi demencjami.
cmk
Posty: 2
Rejestracja: niedziela 07 lut 2021, 17:38

Demencja w wieku 64 lat? Biomentin chyba pomaga ale...

Post autor: cmk »

Witam na forum! Chciałbym się podzielić historią mojego taty, który wykazuje objawy demencji. Z powodu pandemii, jestem trochę "uwięziony" zagranicą. Chciałbym jednak bardziej pomóc rodzinie, chociażby poprzez znalezienie odpowiedniego psychologa bądź ustalenie lepszego planu działania z rodziną. Czuję, że trochę stoimy w miejscu, czekając "na lepszy moment" (wiem, to głupie), nie wiedząc co lepiej zrobić.

Tata ma "dopiero" 66 lat, więc teoretycznie mamy chyba jeszcze szanse na spowolnienie choroby. Mama była z ojcem u neurologa, ale ostatecznie nie ma postawionej konkretnej diagnozy. Lekarz przepisał Biomentin, ale nie skierował na dalsze badania. Brakuje nam wskazówek, dlatego jeżeli ktoś z Forumowiczów miałby jakiekolwiek sugestie, to z ogromną radością je przeczytam.

Początek był najcięższy, bo zaczął się wiosną 2018 mocną depresją z objawami psychotycznymi (co ciekawe, podobny epizod depresji miał miejsce ok 15 lat temu). Obecnie jest względnie OK, wręcz lepiej niż 2 lata temu - tata odzyskał radość życia, jest bardzo rozmowny, ma dużo energii. Jego spore pokłady sił niestety schodzą na niepotrzebne czynności - tata chodzi wielokrotnie do łazienki i czyści papierkiem wannę/kafelki, porządkuje klatkę z kanarkiem za każdym razem gdy ją widzi, podlewa doniczki kilka razy na dzień, czyści suche szyby na zewnątrz samochodu brudną szmatką, przynosi jakieś przedmioty ze śmietnika, sporo pali papierosów (trochę pewnie z nudów). Udało nam się kupić latem działkę ROD - miałem nadzieję, że tata znajdzie sobie jakieś pożyteczne zajęcie (bo lubi przyrodę, umiał majsterkować, budować, pochodzi ze wsi). Jest zadowolony, trochę zajmuje mu to letni dzień, ale jego ulubionym zajęciem minionego sezonu było... podlewanie chodnika 10 razy na dzień "żeby się tak nie kurzyło".

Oczywiście pamięć krótkotrwała zawodzi - ojciec z automatu włącza rano TVN24, który gra w tle cały dzień, ale wiadomości o zamykaniu granic, sklepów, hoteli, liczbach zakażonych/ofiar koronawirusa do niego nie docierają. Rozmawiamy przez wideoczat niemal codziennie i zawsze pada pytanie: a w Anglii też jest koronawirus? a to u ciebie jest godzinę do tyłu czy do przodu? a kiedy znowu przylecisz? Gdyby był (nie daj Boże) na kwarantannie, to nie zrozumiałby dlaczego, chyba by nie usiedział w domu.

Tata nie przyjmuje do wiadomości, że coś się dzieje z jego pamięcią, reaguje złością na nasze "zarzuty". Chociaż raz na jakiś czas w sposób żartobliwy odniesie się do zapominania. Czuję, że podświadomie wie, ale się wypiera. Gdy mama go poprawi bądź wspomni, że jego pamięć zawodzi, ten zawsze w złości odpowiada "ja pamiętam jak w 1988 roku nie przyszłaś na nauki przedślubne, bo byłaś na imprezie dzień wcześniej". Jednym słowem, jego linią obrony są przesadzone oskarżenia mające na celu upokorzyć mamę, wynikające z przesadnej zazdrości. Ta ujawniła się najmocniej podczas psychozy na początku choroby i podczas pierwszego epizodu depresji 15 lat temu.

W rozmowach tata najczęściej nawiązuje do dawnych wydarzeń, opowiada te same historie. Wiem, że to typowy objaw demencji, aczkolwiek te powtarzalne (zwykle wesołe) historyjki były zawsze częścią jego charakteru. Był już taki w wieku 50 lat i być może wtedy mogliśmy już jakoś zwrócić na to uwagę...

Jednak od pewnego czasu zauważam, że ojciec dokładniej pamięta wydarzenia z bieżącego dnia. Powiedzmy, że dzwonię około 14-stej, to ojciec potrafi mi opowiedzieć gdzie rano był na zakupach, że zajrzeli z mamą na działkę, że robił to i tamto. Te relacje są trochę dokładniejsze i nieco głębsze niż jeszcze pół roku temu, przed rozpoczęciem kuracji Biomentinem.
Łudzę się, że jest trochę lepiej! Cieszy mnie pojawiający się zapał do wszystkiego - tata chciałby nawet wrócić do pracy na budowę (kolega go zachęca). Może by go uradowało, bo lubił swoje zajęcie, ale boję się, że coś mogłoby pójść nie tak i pewnego dnia wróciłby załamany albo nawróciły by zazdrosne myśli na temat tego co robi mama w czasie jego nieobecności. Pomijając fakt, że taka praca byłaby niebezpieczna.

Wobec tego waham się czy:
- dać mu więcej czasu na dalszy rozkwit tej energii (nieważne na co), rozmawiać, zajmować czas czymś konstruktywnym [TUTAJ niestety moja mama trochę nie pomaga, bo nie tworzy tacie przestrzeni do samorealizacji, w trosce o jego bezpieczeństwo blokuje jakikolwiek pomysły, ona nie rozumie, że człowiek potrzebuje czegoś więcej na emeryturze niż siedzenie w domu przed telewizorem, obowiązki domowe też są w całości dopasowane pod jej styl perfekcyjnej pani domu, więc tata nie ma się jak wykazać]

ALBO:
- jeśli epidemia covid wygaśnie, będzie łatwiej poruszać się po ośrodkach medycznych, może CZAS NAJWYŻSZY "przycisnąć" terapię, porobić więcej badań, umawiać się na spotkania z psychologami. Boję się jednak, że to wszystko spotęguje nerwowy charakter ojca, który unika lekarzy (na szczęście bierze leki, które mu mama podaje) i ten cały "postęp" się zniweczy. Już teraz widzę, że gdy podejmujemy rozmowy o jego chorobie, to dzień po jest drażliwy, czasem nawet kopie w meble i przeklina. Sytuacja w domu nie jest łatwa, obecność z nim 24h jest trudna, ale mama się mocno trzyma na szczęście. W skali demencji jeszcze sporo przed nami, ale i tak nie jest łatwo.

Muszę znaleźć jakiś złoty środek, który utrzymałby ojca w takim dobrym nastroju jak teraz, ale żeby był lepszy kontakt z lekarzem. Zza granicy trudno mi to skoordynować, mama chyba nie tłumaczy neurologowi wszystkiego skoro ten nie zlecił żadnych dodatkowych badań.

Mój kontrakt zawodowy kończy się za 1,5 roku. Mam nadzieję, że w ten czas stan ojca nie pogorszy się znacznie i będziemy mogli spędzić więcej czasu razem gdy wrócę do PL. Ja go jakoś zaktywizuję, pomogę mu rozwinąć jakieś mini-projekty na działce... Tylko żeby nie było za późno.

W gorszych chwilach mam ochotę rzucić to i być trochę bliżej bo to mogą być ostatnie lata ze "świadomością". Ale moja praca jest bardzo rozwojowa i trochę żal by też było przerwać nagle. Gdyby nie COVID, mógłbym nawet latać raz na 2 tygodnie i podziałać coś, ale przez ostatni rok było ciężko pod tym względem.
Może znacie, drodzy Forumowicze, dobrych psychologów/neurologów/geriatrów z Górnego Śląska, którzy pomogliby nam dobrze zaplanować następne kroki? Z góry dziękuję za sugestie, diagnozy czy relacje z podobnych przypadków.

Dziękuję i pozdrawiam!
wigi
Posty: 1052
Rejestracja: czwartek 10 lis 2011, 19:21

Re: Demencja w wieku 64 lat? Biomentin chyba pomaga ale...

Post autor: wigi »

cmk pisze:Witam na forum! Chciałbym się podzielić historią mojego taty, który wykazuje objawy demencji. (...)
Mama była z ojcem u neurologa, ale ostatecznie nie ma postawionej konkretnej diagnozy. Lekarz przepisał Biomentin, ale nie skierował na dalsze badania. (...)Początek był najcięższy, bo zaczął się wiosną 2018 mocną depresją z objawami psychotycznymi (co ciekawe, podobny epizod depresji miał miejsce ok 15 lat temu).
Witaj. Nie jestem lekarzem, ale... to może być tzw. demencja rzekoma - objaw depresji.
Na pewno Tatę trzeba dokładnie zdiagnozować. Czyli zrobić wszystkie badania łącznie z TK głowy albo rezonansem magnetycznym głowy.
Biomentn czyli memantyna jest lekiem nierefundowanym, ale rekomendowanym w przypadku objawów demencji. Trudno powiedzieć, czy to on akurat miał wpływ na poprawę stanu Taty.
Proponuję skonsultować Tatę u neurologa - specjalisty od Choroby Alzheimera i Chorób Otępiennych. Tylko neurolog może zlecić badanie TK albo rezonansu manetycznego głowy. A potem ew. u dobrego psychiatry.
Na pewno wskazane jest zapewnienie i zorganizowanie Tacie różnorakich aktywności.
cmk pisze: Tata nie przyjmuje do wiadomości, że coś się dzieje z jego pamięcią, reaguje złością na nasze "zarzuty".
Proponuję nie rozmawiać z Tatą nt. jego kłopotów z pamięcią, nie poprawiać go, nie reagować na jego powtarzające się opowieści. I nie dyskutować z Tatą nt. lekarzy i leczenia. Po prostu stawiać go przed faktem dokonanym...
Co do pracy Taty na budowie... tutaj musiałby się wypowiedzieć lekarz.
Tomek
Posty: 851
Rejestracja: środa 09 lis 2011, 22:09

Re: Demencja w wieku 64 lat? Biomentin chyba pomaga ale...

Post autor: Tomek »

Bez porządnej diagnostyki to jest wróżenie z fusów ale póki jest opieka a zachowanie jest poprawne to nie jest źle. Po przeczytaniu opisu miałem podobną myśl jak wigi - być może jest tutaj też depresja i w ostatnim czasie nastąpiła poprawa jakiejś sytuacji? Dużo rzeczy u ludzi w zachowaniu jest związanych z motywacją. Druga sprawa, że przy problemach z pamięcią krótką często problem jest naczyniowy. Najlepiej jakby dalej udało się Twojej mamie utrzymać różne aktywności z tatą, które mu zapewniają radość, świeże powietrze i trochę ruchu w postaci spaceru.
cmk
Posty: 2
Rejestracja: niedziela 07 lut 2021, 17:38

Re: Demencja w wieku 64 lat? Biomentin chyba pomaga ale...

Post autor: cmk »

Dziękuję wigi i Tomek za wiadomość.

Tata miał depresję 3 lata temu i w pierwszej kolejności miał wizytę u psychiatry bo pojawiały się objawy psychozy. Neurolog przepisał też leki na poprawę przepływu krwi. Pójdziemy do neurologa w tym miesiącu i mamy nadzieję, że uda się zrobić tomografię.

Pozdrawiam!
ODPOWIEDZ