Po drugiej stronie
Re: Po drugiej stronie
Strata bliskiej osoby to niestety ból i rozpacz, a poczucie winy zawsze ludziom towarzyszy, zwłaszcza tym wrażliwym. Nie umiem napisać nic mądrego, nie umiem pocieszyć, ale przynajmniej rozumiem. Kiedyś będzie trochę łatwiej, będzie mniej bolało.
Anhedonia
Re: Po drugiej stronie
Większość z nas tak ma. Uwierz mi.Jesteśmy tylko ludźmi, którzy mają trudniejsze dni, którzy są zmęczeni, którzy robią co mogą, żeby było dobrze. Nie obwiniaj się na pewno zrobiłaś co mogłaś. Twoja Mama już nie cierpi i to jest najważniejsze. Nie bez przyczyny okres żałoby trwa rok. Na pewno na zawsze pozostanie w Twoim sercu, ale czas leczy rany. PAMIĘTAJ ZROBIŁAŚ CO MOGŁAŚ I CHWAŁA CI ZA TO. Jak poczytasz na forum wiele osób opisuje sytuacje, że zostają z problemem zupełnie sami. Rodzinka umywa ręce. Ty tego nie zrobiłaś. Bardzo Ci współczuję. TRZYMAJ SIĘ. Bogusiazaneta pisze: Kiedy dowiedziałam się na co tak naprawdę chorowała zaczęłam obwiniać się o brak cierpliwości, o brak wyrozumiałości, o to, że niejednokrotnie obwiniałam ją o to, że jest agresywna, że jest złośliwa, uparta. Później czułam już tylko wstyd i ogromny żal do samej siebie, żal i gniew, z którymi będę żyć już chyba zawsze.
Re: Po drugiej stronie
Ze wszystkich słów, które napisałaś te są chyba najważniejsze. Dwa słowa Twojej mamy, które w symboliczny sposób odzwierciedlają jej uczucia do Ciebie. Nie miej pretensji do siebie, bo i Twoja mama jej wtedy nie miała. Jako jedyna tyle dałaś od siebie a żal i smutek pozostaje, bo kochałaś mamę a ona Ciebie, co wyraziła mówiąc do Ciebie kochanie.zaneta pisze:powiedziała 'dobrze kochanie'
Więcej informacji:
http://www.youtube.com/watch?v=dCp8mztMP8M
http://www.youtube.com/watch?v=dCp8mztMP8M
Re: Po drugiej stronie
Dziękuję Wam wszystkim za dobre słowa. Ciężko jest nie myśleć, ciężko rozmawiać o tym bólu z innymi, kiedy słyszę tylko 'minęło już tyle miesięcy, powinnaś przestać'. Czytam to forum i bardzo żałuję, że nie trafiłam tu wcześniej, kiedy mama jeszcze żyła, może łatwiej byłoby mi zajmować się nią gdyby ktoś pomógł, powiedział jak.. Bardzo przykrym jest fakt, że nadal tak niewielu ludzi wie czym tak naprawdę jest ta choroba i jak sobie z nią radzić. Ta nieświadomość dobija...
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie,
Żaneta
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie,
Żaneta
Re: Po drugiej stronie
Wszystkim to powtarzam, że największą szkodę chorym i opiekunom robią programy telewizyjne, publikacje w gazetach i filmy, które przedstawiają chorobę Alzheimera/demencję jako zwykłe zapominanie...
Więcej informacji:
http://www.youtube.com/watch?v=dCp8mztMP8M
http://www.youtube.com/watch?v=dCp8mztMP8M
Re: Po drugiej stronie
To nie tak, że "minęło tyle czasu i powinnaś przestać". Ból pozostaje i tylko z czasem zmienia swój charakter. Każdy z nas ma inną wrażliwość i trochę inaczej przeżywa stratę. Nie da się wymazać części swojego życia i chyba byłoby to niedobre. Pewnie,że trzeba żyć dalej, ale nie można zaprzeczać swoim uczuciom. Zresztą wiesz o tym najlepiej. Pozdrawiam serdecznie i życzę odnalezienia osoby, która będzie umiała po prostu słuchać.zaneta pisze:Dziękuję Wam wszystkim za dobre słowa. Ciężko jest nie myśleć, ciężko rozmawiać o tym bólu z innymi, kiedy słyszę tylko 'minęło już tyle miesięcy, powinnaś przestać'. Czytam to forum i bardzo żałuję, że nie trafiłam tu wcześniej, kiedy mama jeszcze żyła, może łatwiej byłoby mi zajmować się nią gdyby ktoś pomógł, powiedział jak.. Bardzo przykrym jest fakt, że nadal tak niewielu ludzi wie czym tak naprawdę jest ta choroba i jak sobie z nią radzić. Ta nieświadomość dobija...
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie,
Żaneta
Anhedonia
Re: Po drugiej stronie
Minęło 7 miesięcy od śmierci mojego Dziadka, podobno na alzheimera... Wszystko zaczęło się w marcu. Raz, wieczorem, dziadek leżąc na łóżku i oglądając telewizję upadł z łózką, zaczął tracić przytomność. Pogotowie stwierdziło, że spadł mu bardzo mocno cukier do 30. Dziadek chorował wiele lat na cukrzycę, przyjmował leki i nigdy wcześniej nie miał żadnego ataku. Po tygodniu poczuł się lepiej i wrócił do pracy.
Kilka tygodni później dziadek wrócił z nocki z pracy. Z samego rana pojechał do lekarza na rutynowe badania, które robił raz na 3 miesiące. Po powrocie poszedł spać. Moja siostra znalazła go z gorączką, ledwo mówiącego. Wezwaliśmy pogotwie, ale nie przyjechali i stwierdzili, że to tylko grypa. Dziadek stracił kontakt z rzeczywistością, siedział i zapinał szelki od spodni do gazety. Nie chciał nic jeść. Podawałyśmy mu leki od przeziębienia, próbowałyśmy zbić gorączkę. Gdy poczuł się lepiej, nagle w nocy otworzył okno i wyrzucał przez nie gazety i talerze. Jeśli szedł się załatwić to cała pogoda była w moczu i kale. Sam próbował to sprzątac, bo momentami odzyskiwał świadomość i widać było, że sam się tego wstydzi. Lekarka ropdzinna załamywała ręce, nie wiedziała co się dzieje. Gdy w końcu dziadek pojechał na badania do szpitala, lekarze stwierdzili, że to demencja.W mózgu nie było żadnych zmian. W ciągu kilku miesięcy nikt nie chciał go przyjąć na dłużej do szpitala, chociaż wiele objaów wskazywało na problemy z mózgiem. Po wizycie w spzitalu psychiatrycznym i rozmowie z psychiatrą padła diagnoza- alzheimer albo demencja. Z dnia na dzień podobno zachorował ! Później było już tylko gorzej. Dziadek biegał w nocy po mieszkaniu, przecinał sznurki, którymi były obwiązane klamki od okien, upadał, przeciął sobie ucho na pół uderzając się o klamkę, krzyczał w nocy, że go bijemy.
Pani psychiatra, która zajęła się jego przypadkiem, przypisała mu leki, które miały pomóc mu zasnąć. Faktycznie pomoagały, ale było to na zasadzie loterii. Dziadek ze 100 kg, w pół roku schudł do 40. Sikał krwią. Karetka zabrała go na badania, które trwały 30 minut, łącznie z jazdą w obie strony ! Leżąc na łózku powiedział, że nikt go nie zbadał.. Lekarka rodzinna nie wierzyła w alzheimera, który nie objawia się raptowanie z dnia na dzień, mówiła o badaniach pod kątem raka prostaty, których nikt nie wykonał.
Później, Dziadek już tylko leżał, karmiłyśmy go nutridrinkami,zmieniałyśmy pieluchę. Czasami ciuchutko wołał. To właśnie w tym ostatnim stadium zaczął nas rozpoznawać, uśmiechał się. Był taki malutki i biedny. Pod koniec lipca, zaczęły mu sinieć palce, miał trudności z oddychaniem, próbował wstawać. Przyjechała karetka. Powiedzieli, że umrze jeszcze tej nocy. Zabrlai go do innego szpitala, gdzie lekarz w ciężkim szoku powiedział, że to na pewno żadna demencja. Na badania było jednak za późno. Dziadek przeleżał jeszcze 6 dni w szpitalu. Na drugi dzień uśmiechał się poznawał nas, wyglądał lepiej. 5 sierpnia telefon- dziadek zmarł. Lekarz pytał czy chcemy sekcje, ale jaki to byłby sens..
Do teraz mam wyrzuty, że można było zrobić więcej. Kłócić się z lekarzami, cokolwiek.
I tak w pół roku mojego Dziadka zabił 'alzheimer'.
Kilka tygodni później dziadek wrócił z nocki z pracy. Z samego rana pojechał do lekarza na rutynowe badania, które robił raz na 3 miesiące. Po powrocie poszedł spać. Moja siostra znalazła go z gorączką, ledwo mówiącego. Wezwaliśmy pogotwie, ale nie przyjechali i stwierdzili, że to tylko grypa. Dziadek stracił kontakt z rzeczywistością, siedział i zapinał szelki od spodni do gazety. Nie chciał nic jeść. Podawałyśmy mu leki od przeziębienia, próbowałyśmy zbić gorączkę. Gdy poczuł się lepiej, nagle w nocy otworzył okno i wyrzucał przez nie gazety i talerze. Jeśli szedł się załatwić to cała pogoda była w moczu i kale. Sam próbował to sprzątac, bo momentami odzyskiwał świadomość i widać było, że sam się tego wstydzi. Lekarka ropdzinna załamywała ręce, nie wiedziała co się dzieje. Gdy w końcu dziadek pojechał na badania do szpitala, lekarze stwierdzili, że to demencja.W mózgu nie było żadnych zmian. W ciągu kilku miesięcy nikt nie chciał go przyjąć na dłużej do szpitala, chociaż wiele objaów wskazywało na problemy z mózgiem. Po wizycie w spzitalu psychiatrycznym i rozmowie z psychiatrą padła diagnoza- alzheimer albo demencja. Z dnia na dzień podobno zachorował ! Później było już tylko gorzej. Dziadek biegał w nocy po mieszkaniu, przecinał sznurki, którymi były obwiązane klamki od okien, upadał, przeciął sobie ucho na pół uderzając się o klamkę, krzyczał w nocy, że go bijemy.
Pani psychiatra, która zajęła się jego przypadkiem, przypisała mu leki, które miały pomóc mu zasnąć. Faktycznie pomoagały, ale było to na zasadzie loterii. Dziadek ze 100 kg, w pół roku schudł do 40. Sikał krwią. Karetka zabrała go na badania, które trwały 30 minut, łącznie z jazdą w obie strony ! Leżąc na łózku powiedział, że nikt go nie zbadał.. Lekarka rodzinna nie wierzyła w alzheimera, który nie objawia się raptowanie z dnia na dzień, mówiła o badaniach pod kątem raka prostaty, których nikt nie wykonał.
Później, Dziadek już tylko leżał, karmiłyśmy go nutridrinkami,zmieniałyśmy pieluchę. Czasami ciuchutko wołał. To właśnie w tym ostatnim stadium zaczął nas rozpoznawać, uśmiechał się. Był taki malutki i biedny. Pod koniec lipca, zaczęły mu sinieć palce, miał trudności z oddychaniem, próbował wstawać. Przyjechała karetka. Powiedzieli, że umrze jeszcze tej nocy. Zabrlai go do innego szpitala, gdzie lekarz w ciężkim szoku powiedział, że to na pewno żadna demencja. Na badania było jednak za późno. Dziadek przeleżał jeszcze 6 dni w szpitalu. Na drugi dzień uśmiechał się poznawał nas, wyglądał lepiej. 5 sierpnia telefon- dziadek zmarł. Lekarz pytał czy chcemy sekcje, ale jaki to byłby sens..
Do teraz mam wyrzuty, że można było zrobić więcej. Kłócić się z lekarzami, cokolwiek.
I tak w pół roku mojego Dziadka zabił 'alzheimer'.
Re: Po drugiej stronie
Witaj,
Lekarka rodzinna miała rację i to nie była choroba Alzheimera. Być może główne znaczenie miał tutaj metabolizm glukozy.
Chociaż czasami się słyszy, że powinno się mieć zaufanie do lekarzy, ja zawsze powtarzam, że w szczególności jeśli chodzi o neurologię to lekarzy powinno się zawsze sprawdzać. Z resztą nie tylko neurologii się to tyczy. Jak tylko lekarz przepisuje coś dziecku też trzeba sprawdzać czy w ulotce nie ma informacji, że dzieciom nie należy leku podawać. Ostatnio z takim przypadkiem się zetknąłem przy detreomycynie.
Gdybyś wyniki później opisała to by była informacja dla innych osób, którym lekarze wciskają kit, bo nie są w stanie się wysilić.waszka pisze:Lekarz pytał czy chcemy sekcje, ale jaki to byłby sens..
Lekarka rodzinna miała rację i to nie była choroba Alzheimera. Być może główne znaczenie miał tutaj metabolizm glukozy.
Chociaż czasami się słyszy, że powinno się mieć zaufanie do lekarzy, ja zawsze powtarzam, że w szczególności jeśli chodzi o neurologię to lekarzy powinno się zawsze sprawdzać. Z resztą nie tylko neurologii się to tyczy. Jak tylko lekarz przepisuje coś dziecku też trzeba sprawdzać czy w ulotce nie ma informacji, że dzieciom nie należy leku podawać. Ostatnio z takim przypadkiem się zetknąłem przy detreomycynie.
Więcej informacji:
http://www.youtube.com/watch?v=dCp8mztMP8M
http://www.youtube.com/watch?v=dCp8mztMP8M
Re: Po drugiej stronie
Kochani Moja Mama odeszła. Dziś rano. Bardzo cierpiała. Jest mi bardzo ciężko. Pozdrawiam Was Serdecznie. Bogusia
Re: Po drugiej stronie
Bogusia, bardzo, bardzo mi przykro.
Trzymaj się.
Trzymaj się.