Ja już też po drugiej stronie...
Ja już też po drugiej stronie...
Ja już też po drugiej stronie Trzy tygodnie temu mama odeszła. Trochę już czasu minęło a ciągle nie dotarło do mnie, że jej już nie ma. Nie miałam jakoś odwagi opisać moją historię ale przebywałam tu często czytając Wasze. Opiekowałam się mamą wraz z siostrami na zmianę. Mimo tak wielu osób było bardzo ciężko zwłaszcza w ostatnim okresie, dlatego bardzo podziwiam tych z Was, którzy muszą borykać się z tym sami.
Mama chorowała na Alzheimera 8 lat od momentu diagnozy. Pierwsze symptomy były niezauważalne wtedy a teraz oczywiste: zostawiony klucz w zamku, zapomniana wizyta u lekarza. Potem zaczęła dziwnie gotować a gotowała świetnie. Schudła i wtedy lekarz zasugerował, że może zapomina jeść. Potem pierwsza wizyta u neurologa i tradycyjny zestaw pytań , który dziś dzień, jak się Pani nazywa, jak mają na imię Pani dzieci i zadanie aby od 100 odejmować po 7 i mamy próby „oszukiwania” , żeby nie usłyszeć tej strasznej diagnozy. Przez dwa lata jeszcze mieszkała sama i funkcjonowała z naszą pomocą. Potem już nie radziła sobie sama i zamieszkała u siostry a na weekendy przyjeżdżała do swojego mieszkania i my z siostrą przejmowałyśmy opiekę.
Stosunkowo szybko przestała mówić poza pojedynczymi słowami i zdaniami ale miałam wrażenie, że wszystko rozumie prawie do końca. Chyba dzięki dobrze dobranym lekom choroba przebiegała w sposób łagodny i mama była bardzo pogodna. Uwielbiała muzykę, dzieci i zwierzęta. Nigdy chyba nie usłyszałam tylu dobrych rzeczy i nikt tak się nie cieszył na mój widok jak mama w czasie tej choroby, wcześniej była raczej oszczędna w okazywaniu uczuć.
Ostatni rok to był mocny zjazd w dół i przyszła ta okropna faza wykłócania o mycie, wizyty w toalecie, agresywne zachowania i przekleństwa jako jedyne zapamiętane słowa , odmawianie przyjmowania leków a potem jedzenia i picia. I nasza bezsilność kiedy w ciągu całego dnia mama wypiła pół szklanki herbaty i zjadła parę łyżek zupy i świadomość do czego to prowadzi na dłuższą metę. Ostatnie dwa tygodnie leżała w szpitalu nieprzytomna z zapaleniem płuc a my byliśmy tam co dzień i trzymaliśmy ją za rękę i tak odeszła. Dzień przed jej śmiercią weszłam na forum po raz pierwszy do tego działu Po drugiej stronie. Czy to był znak?
Teraz patrząc z perspektywy, słysząc różne historie widzę jak ważne są opieka i właściwe leczenie mimo, że to nieuleczalna i postępująca choroba.
Życzę wszystkim jeszcze opiekunom dużo siły i wytrwałości, kto tego nie przeżył nie ma pojęcia przez co przechodzicie.
A ja staram się odnaleźć w życiu , na razie nie mam pojęcia co mam zrobić z tymi wolnymi weekendami, których nie miałam od lat.
Mama chorowała na Alzheimera 8 lat od momentu diagnozy. Pierwsze symptomy były niezauważalne wtedy a teraz oczywiste: zostawiony klucz w zamku, zapomniana wizyta u lekarza. Potem zaczęła dziwnie gotować a gotowała świetnie. Schudła i wtedy lekarz zasugerował, że może zapomina jeść. Potem pierwsza wizyta u neurologa i tradycyjny zestaw pytań , który dziś dzień, jak się Pani nazywa, jak mają na imię Pani dzieci i zadanie aby od 100 odejmować po 7 i mamy próby „oszukiwania” , żeby nie usłyszeć tej strasznej diagnozy. Przez dwa lata jeszcze mieszkała sama i funkcjonowała z naszą pomocą. Potem już nie radziła sobie sama i zamieszkała u siostry a na weekendy przyjeżdżała do swojego mieszkania i my z siostrą przejmowałyśmy opiekę.
Stosunkowo szybko przestała mówić poza pojedynczymi słowami i zdaniami ale miałam wrażenie, że wszystko rozumie prawie do końca. Chyba dzięki dobrze dobranym lekom choroba przebiegała w sposób łagodny i mama była bardzo pogodna. Uwielbiała muzykę, dzieci i zwierzęta. Nigdy chyba nie usłyszałam tylu dobrych rzeczy i nikt tak się nie cieszył na mój widok jak mama w czasie tej choroby, wcześniej była raczej oszczędna w okazywaniu uczuć.
Ostatni rok to był mocny zjazd w dół i przyszła ta okropna faza wykłócania o mycie, wizyty w toalecie, agresywne zachowania i przekleństwa jako jedyne zapamiętane słowa , odmawianie przyjmowania leków a potem jedzenia i picia. I nasza bezsilność kiedy w ciągu całego dnia mama wypiła pół szklanki herbaty i zjadła parę łyżek zupy i świadomość do czego to prowadzi na dłuższą metę. Ostatnie dwa tygodnie leżała w szpitalu nieprzytomna z zapaleniem płuc a my byliśmy tam co dzień i trzymaliśmy ją za rękę i tak odeszła. Dzień przed jej śmiercią weszłam na forum po raz pierwszy do tego działu Po drugiej stronie. Czy to był znak?
Teraz patrząc z perspektywy, słysząc różne historie widzę jak ważne są opieka i właściwe leczenie mimo, że to nieuleczalna i postępująca choroba.
Życzę wszystkim jeszcze opiekunom dużo siły i wytrwałości, kto tego nie przeżył nie ma pojęcia przez co przechodzicie.
A ja staram się odnaleźć w życiu , na razie nie mam pojęcia co mam zrobić z tymi wolnymi weekendami, których nie miałam od lat.
-
- Posty: 15
- Rejestracja: poniedziałek 22 paź 2018, 18:34
Re: Ja już też po drugiej stronie...
Tak mi przykro, ściskam Cię, choć z daleka.
Pięknie napisałaś. Ja mam mamę u siebie, jest na etapie rocznego dziecka. Alzheimer od 8 lat.
Jest ciężko, ale jak się uśmiecha, jak jej tańczę...
Twój post dodał mi otuchy.
Pięknie napisałaś. Ja mam mamę u siebie, jest na etapie rocznego dziecka. Alzheimer od 8 lat.
Jest ciężko, ale jak się uśmiecha, jak jej tańczę...
Twój post dodał mi otuchy.
Re: Ja już też po drugiej stronie...
Składam Ci wyrazy głębokiego współczucia. Twoje doświadczenia związane z opieką na mamą w ostatnim roku jej życia są bardzo podobne do moich. Ale moja mama nie żyje już od trzech lat.
Re: Ja już też po drugiej stronie...
Dziękuję za wsparcie. Wiecie co było najgorsze, jak było bardzo ciężko , najgorsza była świadomość, że lżej będzie dopiero jak mama odejdzie I podobna świadomość teraz jak jej nie ma, że mogę iść do kina w weekend, wyspać się i odpocząć dlatego, że jej nie ma. Strasznie to przykre i ciężkie do zniesienia. W ogóle podczas tej choroby i opieki przeżywa się bardzo ekstremalne uczucia, nic dziwnego, że niektórzy tego nie wytrzymują psychicznie. Mimo wszystko w tej chwili pamiętam dużo pozytywnych sytuacji i dziękuję losowi, że ten najcięższy okres nie trwał długo.
Re: Ja już też po drugiej stronie...
Zanzara, bardzo mi przykro z powodu odejścia Twojej Mamy. Przyjmij wyrazy współczucia.
Jeśli możesz to pozostań na naszym forum. Twoje doświadczenie przyda się innym opiekunom. Zwłaszcza tym początkującym...
Jeśli możesz to pozostań na naszym forum. Twoje doświadczenie przyda się innym opiekunom. Zwłaszcza tym początkującym...
Re: Ja już też po drugiej stronie...
Zanzara przyjmij wyrazy współczucia na wszystko potrzebny jest czas jak i na pogodzenie się z tym co nieuniknione.
Re: Ja już też po drugiej stronie...
Moja Mama też nie żyje od pół roku..................mieszane uczucia...........................pozdrawiam
Re: Ja już też po drugiej stronie...
I tak jak mówicie................... kto nie przeżył, nie zrozumie...............pierwszy miesiąc leżałam patrząc w sufit to byli tacy co pytali: no i czym się tak zmęczyłaś?
Re: Ja już też po drugiej stronie...
Ja tylko dodam, że dojście do siebie po tak wyczerpującej zwłaszcza psychicznie opiece nad chorym z otępieniem po jego odejściu trwa nieraz dwa - 3 lata...
Re: Ja już też po drugiej stronie...
Zdaję sobie z tego sprawę ale wkurza mnie, że wypowiadają się osoby które nie mają o tym pojęcia, dzięki za wsparcie pozdrawiam